Dziś plan był prosty - rower :) Wyjście z domu się przeciągało, bo na dworze zaczęło sypać śniegiem. W końcu wylazłem, ale sypać nie przestało i tak sobie jechałem przez chyba 4km ze śniegiem w morde:] Krótko bo krótko, ale pojeżdżone. "Szybki" śmig do "za bravo", chodnikami tak jak wczoraj - a chodniki przez śniegową zadymę mało przejezdne, więc i średnia całkiem w dół:P. Przedarłszy się przez centrum dojechałem do celu przez hmm 500m terenu, a tam jeszcze gorzej niż na chodnikach ( widać na zdjęciu ). Śnieg minimalnie to był prawie do tylnej zmieniarki, a gdzie niegdzie znaaaacznie więcej. Cigaret pauza i w drugą stronę, podjeżdżając jeszcze do marketu.
Witam i o zdrowie pytam:) Na chwilę obecną, czyli na dwa rowerowe wyjścia, z czego większość jednak jeździłem po ubitym i świeżym śniegu oraz lodzie spisują się dość dobrze. Fakt faktem, że wczoraj przjechałem kilka kilometrów po asfalcie i moża powiedzieć, iż minimalnie się starły - ale to było nieuniknione;). Na razie nie zauważyłem, aby jakikolwiek wkręt "cofnął" się do opony, a przyczepność jest znacznie lepsza, tylnie koło nie ujeżdża na boki. Niestety jeżeli chodzi o przednie, to wkręciłem blachowkęty zbytnio po bokach opony i efektu praktycznie nie ma ( dlatego będę "dokolcowywał" i przednia i tylnią opona - tylniej jednak by się przydały kolce również na środku ). Czy jest to warte kilku godzinnej pracy, obolałych paluchów oraz większego bezpieczeństwa na drodze? Jak najbardziej TAK. Bezpieczeństwa nie da się wycenić. Mam jedną radę - kupując blachowrkęty weź takie, które będą wystawać z opony maksymalnie 10mm, więcej nie ma sensu, bo kolce będa się "kładły" na boki i zniszczą dętke. Jeżeli w czymś mogę jeszcze pomoć, to wal śmiało :) Pozdrawiam.