Wpisy archiwalne w kategorii

50-75km

Dystans całkowity:1880.29 km (w terenie 179.79 km; 9.56%)
Czas w ruchu:80:54
Średnia prędkość:23.24 km/h
Maksymalna prędkość:62.82 km/h
Suma podjazdów:5352 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:62.68 km i 2h 41m
Więcej statystyk

Śnieżna masakra part 12 - na zajęcia (zaległe)

Niedziela, 19 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-75km, Szosa
Ostatnie wykłady w tym roku, więc zdecydowałem się na rowerek.
Wykłady miałem na 8.00, więc myśl była prosta - wyjazd koło 6.30, żeby się nie spóźnić.
Gówienko z tego wyszło, gdyż zaspałem:], i wyjechałem dopiero o 7.15.
Myślałem, że z rana będzie mroziło, ale okazało się, że było jednak w okolicach temperatury neutralnej, czyli 0st. C.
Szybkie zebranie się ( bez śniadania, bo jakby inaczej:/ ), i bzium standardową trasą w stronę szkoły.
Do Rudy Śl. dojechełem dość szybko, bo drogi były ok.
Przebitka przez Rudę w strone panewnickiego lasu ( pomyślałem sobie, że skoro jest "tak ciepło", to las będzie przejezdny ). I to był błąd. Trzeba było jechać drogami, a nie pchać się w "dzicz":]. W lesie straciłem prawie 20min, może i śniegu nie było jakoś niewiarygodnie dużo, ale wszechobecne dziury i wertepy terenowe spowodowały, że ledwo się kulałem.
Z lasu wyjazd na Stare Panewniki i już śpiesząc się ile wlezie ( na tyle na ile pozwoliły warunki na drogach oczywiście, a były one dobre jak już wspomniałem :) ), pocisnąłem do szkoły.
Szybkie odstawienie rowerka do szatni, a tam kobita: "w zimie na rowerze?" i CYTYJE: "POGIEŁO PANA!?!?" ( kobita miala z 60 wiosen jak nie więcej, więc słownictwo mnie troszke zdziwiło :P )
"A kto to później powyciera jak wszystko skapie?". Odpowiedź była prosta :"JA!":)
I polazłem na te zajęcia, na które wcale już mi się iść nie chciało, spóżniony dobre 25 minut.
Wchodze na wykład, kłaniam się nisko i mówie "przepraszam za spóźnienie, ale zakopałem się w lesie", na to wykładowca: "Autem się Pan zakopał w tym lesie?" ja: "Nie, rowerem" ( z promiennym uśmiechem na twarzy odpowiedziałem :). Wykładowca: "POGIEŁO PANA?! ( no to już wiedziałem, że dzisiejszy dzień będzie ciekawy:D ) ja na to: "TAK! :D" ( w tym momencie wszyscy w brech, wykładowca i ja również:) ). Wykłady sobie minęły, zrobiła się późna godzina i trzeba było wracać do domku.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, pomyślałem co to będzie.
I wsiadłszy na rower, pojechałem w strone domu, w sumie najpierw w stronę Mikołowa 81-ką. Aut sporo, na szczęście pobocze jest większe niż na innych tego typu drogach, więc dało się w miarę spokojnie, dobrym tempem jechać tym bardziej, że spadek terenu mi sprzyjał:).
Dokulałem się do Przyszowic i zjazd na Zabrze. Legnicka, Janek i już domek.
Ciepła herbata w dużym kubku x2, obiad i padłem na ryj:)

Śnieżna masakra part 9 - Pławki (zaległe)

Sobota, 11 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-75km, Szosa
Po ostatnim wypadzie na Dzierżno Duże ( wtedy to miałem jechać w na Pławki, ale się nie udało:P ), stwierdziłem iż Pławki trzeba jeszcze w tym roku odwiedzić.
Sobota powiedzmy że wolna, więc komu w drogę, temu kalosze.
Wyjazd około 7.00 rano ( z tego co pamiętam było ziiimno, ale obyło się bez extremum ), stałą trasą przez Gliwice skierowałem się na Pławniowice. Jechało się dość dobrze, pomimo braku śniadania ( oszczędność czasu:P ) drogi powiedzmy, że przejezdne chodniki również.
Za Gliwicami drogi już w gorszym stanie ( odwilż wtedy była, ale w nocy jednak trochę mroziło, więc ślizgawka ).
Na Pławkach zawitałem dość szybko, cigarecik, herbatka z termoska, looknięcie jak tam pozamarzana woda, dwa rogaliki z czekoladą i trzeba było się zbierać.
Z powrotem już nie chciało mi się jechać, jakaś dziwna niemoc, zapwene z braku konkretnego śniadania:].
Powrót tą samą drogą, bez udziwnień, więc ok:).
Zdjęć brak, bo mie się szkiełko w obudowie telefonu porysowało ( w sumie jedna, konkretna rysa:/ ), a z cyfrą jeździć nie będę, bo było by mi jej szkoda, w razie ewentualnej gleby.

Śnieżna masakra part 6

Niedziela, 5 grudnia 2010 · Komentarze(4)
Dzisiaj miałem ochotę jechać na Pławki, ale stwierdziłem, że lepiej pojechać na Dzierżno Duże.
Wyjście z domostwa przed 13.00 i podobnie jak wczoraj jazda ulicami, bo śniegu z nieba dalej brak.
Do Dzierżna dotarłem w 1h 10min i średnia wyniosła około 23.3km/h.
Myślałem, że przy jeziorku droga będzie cała zawalona śniegiem, a tu "psikutas bez s", i droga idealnie uklupana przez jakieś maszynki, które dalej pracują w lesie.
Zatrzymałem się prawie tam gdzie ostatnio, ale do jeziorka nie zszedłem, gdyż nie chciałem mieć mokrych butków:P. Dobrze, że dzisiaj wziąłem sobie herbatke ( w sumie to mięta była, bo herbata się skończyła ), bo pomimo tego, iż nie było za zimno ( -3.3 st. C ), to jednak owa herbatka troszku mnie rozgrzała.
Zamiast wracać tą samą trasą, postanowiłem jechać przed siebie ładną dróżką leśna i miałem nadzieje, że wyjade gdzieś w okolicach Łabęd. Wyjechałem, ale na dośc spore pole ( zdjęcie robione podczas jazdy ) i wiatr zaczął oczywiście niemiłosiernie wiać. Dojechałem do zabudowań, a droga cała w chlapie, śniegu mnóstwo - taka "miła" odmiana od czystego asfalciku :]
Dojechałem w końcu do znaku "Gliwice" i wyjechałem w miejscu w którym nie spodziewałem się, że mogę wyjechać, a mianowicie na drodze, którą jeżdże na Pławki ( często też nią wracam ).
Zdziwienio-wkurw i zacząłem kręcic pod górkę:)
Dojechałem do ronda, a potem już kierowałem się na centrum Gliwic. Krótki postój przed PKP na kolejne dwa kubki herbaty, cigaretos i pojechałem w strone Zabrza.
Od BP za forum jechałem chodnikami, już mi się zbytnio nie śpieszyło:P

Traska:




Porównanie warunków na drodze rowerowen na Portowej w Gliwicach i asfaltu. Wybór był prosty:)
Ścieżka rowerowa na ul. Portowej w Gliwicach © MonK


Gigantos, a w tle Dzierżno Duże:
Gigantos a dalej Dzierżno Duże. © MonK


Śladzik:
Taki ładny śladzik zostawia mój tylny laciek :) © MonK


Z lasu wyjechałem wprost na spore pole ( wiatr dało sobie znać ) :
Po wyjechaniu z lasu oczom mym, ukazało sięprawie bezkresne białe pole. © MonK

Na zajęcia:]

Niedziela, 14 listopada 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj zajęcia na 11.20, więc można było się spokojnie wyspać.
Plan był żeby jechać na rowerku i plan zrealizowany, bo pogoda bardzo ok.
Do szkoły standardową trasą przez Rudę Śląską i las Panewnicki ( bez błota się nie obyło, więc rower znowu do mycia - po raz 3 w tym tygodniu ).
Z powrotem drogą nr. 81 do Mikołowa, i z Mikołowa 44-ką do Przyszowic i zjazd na Zabrze.
Średnia całkiem całkiem, biorąc pod uwagę fakt, że w drodze powrotnej wiatr wcale nie był moim sprzymierzeńcem:) no i konkretnie ciemno już.
Zdjęć brak bo po ciemku to sobie można robić, ale nie telefonem, tym bardziej jak się jest wygłodniałym po wysłuchiwaniu tego i owego:].
Temperaturka w sam raz.

Walka z żywiołami, czyli "Ride or Die".

Czwartek, 11 listopada 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj w planie miało być to, co wczoraj zostało odpuszczone, czyli Jezioro Rybnickie.
Niestety pogoda zweryfikowała mój plan w sposób bestialski.
Do Knurowa myślałem, że to prima aprilis i pogoda w kulki leci. Wiatr cały czas w mordę, do tego lekki deszczyk.
Od Knurowa przestało padać, ale za to zaczeło bardziej wiać ( dokładnie od wjazdu na 78-ke ). Do Rybnika walka z mocnym wiatrem. Niestety nie dane było mi dojechać do Jeziora Rybnickiego, gdyż zaczęło konkretni napier...ać z nieba, i musiałem schować się pod wiatą autobusową ( po co wziąść ze soba kurtkę :P ). Przerwa na cigareta, piciu i decyzja o powrocie do domu drogą 78 przez Gliwice.
Pomimo to, iż droga z Rybnika jednak jest "szybsza" ( ponieważ jest więcej z w dół niż w górę ), jechałem miejscami wolniej niż do Rybnika. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta: WIATR I DESZCZ w wydaniu "ride or die":].
I tak oto dojechałem do już ukończonego węzła między Knurowem, a Gliwicami ( nawet Słowika tam postawili:P ). Zdjęcie, i do domu dobrze znaną mi trasą przez centrum Gliwic.
Do tego wszystkiego temperatura nie rozpieszczała dzisiaj i było całe 5,8 stopnia:/
I tym oto sposobem, rowerek znów do konkretnego mycia:]



Trasa:


Chmuuuury w Rybniku:
Chmuuuury © MonK


Chmury w Rybniku2:
Chmuuury2 © MonK


Widoczek w strone Rybnika nad A4-ką:
Most nad A4-ką © MonK

Teren, teren, teren, łoj łoj łoj:)

Wtorek, 9 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-75km, Szosa, Teren
Dzisiaj wyjątkowo pogoda się poprawiła, toteż plan był prosty: kolejne oranie w terenie ( potrzebowałem konkretnej motywacji, żeby rower w końcu - a nie tylko napęd - umyć :D ).
Z domu kierunek na Park Leśny, przejście przez tory ( nie wiem po kiego grzyba zasypali i podwyższyli przejście z drugiej strony, widać komuś bardzo to przeszkadzało :[ ), bryk przez hałde, potem kawałek asfaltu przy Legnickiej.
Przejechanie obok cmentarza i teren, objechanie kawałka jeziorka i potem już dojazd do Paderewskiego, terenem w strone Rudy Śląskiej, następnie przez Śmiłowicką w strone lasu. W końcu udało mi się zlokalizować osadnik ( do którego dojechać prawie się nie da, gdyż "ściezki leśne" przypominają bardziej teren bez wytyczonych dróg - masakra po prostu, jechać się po tym praktycznie nie dało:P - co widać po średniej:] ) i haudę, na którą z braku czasu znowu nie dojechałem.
Powrót prawie tą samą trasą. Skok jeszcze na łosiedle na cigareta i do doma.

Trasa:


Stawik:
Stawik © MonK


Las:
Lasek :] : © MonK


Las2:
Lasek2: © MonK


Las3:
Las3 © MonK


Niebko:
Niebko © MonK


Las4:
Las4 © MonK


Ubabrany:
Ubabrany © MonK


W oddali kominy z Halemby:
Widoczek © MonK


Ja yhm :] :
Wstęp surowo wzbroniony:] © MonK


Z poziomu rurki:
Z wysokości rurki © MonK


Ubabrany2:
Bruuudaaaas © MonK


buahahaha:
Plecki:P © MonK


Dwustronne stawy za dnia:
Dwustronne stawy © MonK


Dwustronne stawy za dnia2:
Dwuzstronne stawy © MonK


Kaczek na stawach dzisiaj nie zabrakło:
Dwustronne stawy © MonK


Ponownie kaczuchy:
Dwustronne stawy © MonK


Gooooood day.

Oranie w terenie --> Planetarium

Piątek, 5 listopada 2010 · Komentarze(0)
Jako, iż wczoraj dzień przerwy, to dzisiaj postanowiłem pojeździć po mniej znanym terenie ( czyt. oranie okolic Katowic :D )
Szybki rzut oka na bikemap'e, ustalenie trasy i cel na dziś: Planetarium w Parku Chorzowski, dojazd terenem:].
Śmig w strone Rudy Śląskiej, tam odbicie z Halembskiej na Śmiłowicką i zaczął się terenik.
Chwilę później się pogubiłem ( nie wziąłem mapy :P ) i brnąłem przez jakieś pole szukając ścieżynki ( przy okazji gubiąc okulary nie wiem jakim cudem :| - zapewne znajdą się tacy, którzy pomyślą : "co za ci..l!" :] - polecam w takim razie przejść się przez pole, gdzię nóżki zapadają się w piachu, nastepnie w błocie za kostkę, a później przedzierać się przez chaszcze:] ).
Po odnalezieniu dróżki leśnej ( konstultacja z 2-ma Panami, którzy akurat wygładzali wcześniej wysypany żużel ), nie pojechałem zaplanowaną przez siebie trasą, gdyż jak się okazało hałdę w okolicach Starych Panewników już minałem:P. Po chwili napotkałem rowerzystę ( Pan około 45 lat, pedałował w stronę przeciwną niż ja, zagadałem i mniej więcej wytłumaczył gdzie jestem ). Najpierw pojechałem, tak jak mi "nakazano" do linii lasu, potem już po swojemu, inna drogą leśną wróciłem właściwie w okolice hałdy, której w końcu tak czy siak nie znalazłem, bryknąłem kajsik w las, i nagle zjechałem w dolinkę z rzeką. Świetne widoczki ( zdjęcie poniżej ), aczkolwiek nie za bardzo można było jechać na rowerze - to konary, to konkretny piach. W końcy udało mi się znaleźć obalone drzewko, po którym mogłem spokojnie przejść z rowerem na plecach, coby znaleźć jakąś normlaną drogę, prowadząco ku cywilizacji. W sumie się udało, dojechałem po konkretny podjeździe wiodącym po niefajnych kamieniach w okolice A4-ki i tu nagle: JEEEEBB! Zola:D Wszystko przez patyczek, a właściwie mały konar, którego nie zauważyłem pod listkami skręcając. Skorzystałem z okazji i jak już leżałem to odpocząłem chwilkę, i zabrałem się w strone jak się okazało Salonu Porsche:]. Przejazd obok i już na Bocheńśkiego w dóóóóóół, uzupełnienie płynów na stacji i w stronę parku. Dojazd do Planetarium, posilenie się i wlanie do bukłaka czegoś z kopem ( czyt. Oshee koloru niebieskiego:] ). Zebranie się i bziuum w drogę powrotną, trasą ze szkoły, gdyż lampków nie wziąłem przednich, a powoli zaczynało się ściemniać:/. Przejazd przez Chorzowską, Zabrzańską, Wolności, cigarecik pod fontanną na Pstrowskim i dom.
Strasznie dzisiaj wiało. Momentami około 30-35km/h ...

Very Good day.

Przybliżona trasa i fotencję poniżej.




Stawik w "Straconej Wiosce":
Stawik © MonK


Poooooleeee:
Wspomniane pole © MonK


Żuczek:
Żuczek © MonK


Rzeczka w dolince:
Rzeczka w dolince © MonK


Rzeczka w dolince2:
Dolinka © MonK


Podejście z rowerem na plecach:] :
Z buta:] © MonK


Trzeba było się trochę namęczyć, coby w wodzie nie wylądować:P :
Przeprawa przez rzeczke © MonK


Ładna dróżka:
Ścieżynka © MonK


"Drogowskaz" :P :
I kajsik tu jechać? © MonK


Gleeeebaaaa:
Gleeeeaaaa © MonK


Schodki:
Schodki i ... © MonK



Cel osiągnięty :) :
Planetarium - cel osiągnięty :D © MonK

Dzierżno Duże.

Wtorek, 2 listopada 2010 · Komentarze(2)
Na dzisiaj nie miałem żadnych konkretnych planów i decyzja padła na Dzierżno Duże.
Wyjazd chwilę po 11.00, bo jakoś się zebrać nie mogłem:P
Do Glajwic standardowo przez Wolności i Chorzowską, potem kierunek Portowa i na ścieżke rowerową.
Odbicie w prawo, a nie w lewoo ( jak na Pławki ) i przez Łabędy wjazd na podziurawioną drogę zwaną Oświęcimską, a następnie Polną ( szutrowa dróżka z ogromną ilością dziur ). Dojazd na Dzierżno, odpoczynek z 25min, i tą samą trasą do domu, przejeżdżając jeszcze przez bravo i las maciejowski.
Do samego Dzierżna średnia 28,94km/h, z powrotem mniejsza bo terenem troszku było.
Jechało mi się wyjątkowo dobrze, bez napinania się, wiatru praktycznie zero. Temperaturka jak najbardziej ok, około 18.3 stopnia.



Widoczek:
Dzierżno © MonK


Widoczek2:
Dzierżno © MonK


Widoczek3:
Dzierżno © MonK


Widoczek4:
Dzierżno © MonK


Widoczek5:
Dzierżno © MonK


:D:
Gigantos:D © MonK


Prawie jak tansformer:
"Scorpinok"? © MonK


Smile!:
Smile! © MonK


Drzewko:
Drzewko © MonK


Drzewko2:
Drzewko © MonK


Dywan na ziemi:
Liiistkiiii © MonK


Listki pod domem:
Kolejne listki. © MonK


Goooood day.

Na zajęcia, ponownie:]

Niedziela, 31 października 2010 · Komentarze(2)
Dzisiaj drugie dzień zajęć ( czyt. wykłady ) z tą małą różnica, że na 9.40, więc można było pospać 2h dłużej:D.
Wyjazd około 8.35 ( temperaturka jak najbardziej znośna, bo podczas jazdy około 3-4 stopni ).
Do szkoły trasą taka jak wczoraj, ale bez gubienia się w lesie Panewnickim:]. Średnia do szkoły wyniosła dokładnie 28.21km/h, co mnie trochę zdziwiło, ponieważ:

po pierwsze primo: lato się skończyło, a co z tym idzie w parze forma również spadła;
po drugie primo: wiaterek wcale nie wiał w plecy tylko w morde i przeważnie z boku mnie zaskakiwał;
po trzecie primo-ultimo: nawet się nie śpieszyłem.

Cieszy mnie - pomimo tego, że zima coraz bliżej i nastały chłodne poranki i wieczory, a forma spadła - to, że wykręciłem czas bardzo zbliżony do czasu jaki kiedyś w maju albo czerwcu osiągnąłem gnając na wąskich laćkach na złamanie karku do szkoły, bom był spoźniony.
GUT GUT.

Siedzenie i wysłuchiwanie wykładów przez 7 ponad godzin dało się odczuć tyłeczkowi. Powrót do domu podczas zapadającego zmroku ( i tak było w miarę ciepło: jakieś 13-15 stopni ). Lampki w dłoń ( tzn. na kiere i sztyce ) i śmig do domu, ale odmienioną nieco trasą, bo nie przez Katowice itede itepe, tylko drogą numero 81 w strone Mikołowa, a z Mikołowa na droge numero 44 przez Śmiłowice, Borową Wieś. Potem już zjazd w Paniówkach na Zabrze ( oczywiście mi się ebło i skręciłem za wcześnie, ale kurna ciemno konkretnie więc wszystkie drogi takie same:P kij tam, fajnie było jechać przez cerny las po ciemnoku, kajsik żadne autko nie pojechało :D ). Potem wbitka na zjazdówkę z A4-rencji, skręt na Makoszowy, potem w strone 3-go Maja i przejechanie - dzisiaj w drugą stronę nowo otwartym odcinkiem do ronda do Matejki ( całkiem przyjemny odcinek drogi:] ). Cigaret pauza pod jeszcze nie otwartym "Simply market'em" - otwarcie bodajże we środę i do domku na łobiadokolacje.

Good day.

Wspomniany wcześniej "Simply Market"
Simple market © MonK

Na zajęcia:]

Sobota, 30 października 2010 · Komentarze(3)
Jako, że dzisiaj miałem zajęcia na 8.00 rano, a pogoda miała być ( i była! :D ) jak najbardziej na rowerek odpowiednia, pobudka o 5.30 rano:].
Wyjechałem o 6.45 ( zakładając ewentualny poślizg czasowy ).
Na dworze ziiiimnoooo. Podczas jazdy -2.7 stopnia, dobrze ze pod kaskiem znalazła się czapeczka, a na szyi szalik.
Standardową trasą do szkoły, czyli: Ruda Śląska, lasy Panewnickie oraz Ligota.
W lesie oczywiście się pogubiłem, ale tylko na chwile, żeby za sekund 300 znaleźć właściwą drogą - pozmieniali cosik i mi się rypły drogi, które aktualnie wyglądają prawie identycznie, oba zjazdy w las są baaardzo podobne. W lesie pizgało jeszcze bardziej bo -3,7 stopnia ( tyle odnotował mój pokładowy termometr ). Wszystko zaszronione, ziemia pozamarzana.
Zajęcia sobie minęły i trzeba było wracać na łobiada. Temperatura wyraźnie podskoczyła i o godzinie 13.00 wynosiła ponad 20 stopni na słońcu w bezwietrznym miejscu:D. Powrót również standardową trasą przez centrum Katowic, śmigiem przez teren SCC, który jak wiadomo nie sprzyja rowerzystom:/ ( znak i zakaz poruszania sie po terenie SCC to po prostu paranoja ). Potem już okolice WPKiW, przejechanie przez "centrum" parku, chwila na fotki przed Stadionem Śląskim, "się buduje" i wyskoczenie na trase do Zabrza. Tutu turu i jestem w domu.

Goood day.

Stadion Śląski1:
Stadio śląski © MonK


Stadion Śląski2:
Stadion śląski © MonK