Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:4851.25 km (w terenie 357.50 km; 7.37%)
Czas w ruchu:233:23
Średnia prędkość:20.29 km/h
Maksymalna prędkość:62.82 km/h
Suma podjazdów:15062 m
Liczba aktywności:97
Średnio na aktywność:50.01 km i 2h 35m
Więcej statystyk

Biznesowo - segregatorowo:/

Czwartek, 30 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Teren, Szosa, 0-35km
Mamuśka zapomniała zawieźć do rudy dwóch segregatorów, więc zawieźć musiałem je ja - oczywiście na rowerze, bo jakby inaczej.
Duuuży plecak ( skromne 75l ), segregatory do środka, każdy z nich ważył z 3.5-4kg i w droge.
Kołysało mną bardzo ciekawie, a właściwie to nieciekawie, bo było to trochę niebezpieczne, jadąc po śliskiej drodze:/, co zrobić:P
Po rudzie, gdy odstawiłem "przesyłke" na miejsce, zrobiło mi się tak lekko, że postanowiłem jeszcze pokręcić, i wracając pojechałem przez dwustronne stawy w strone Legnickiej, myk przez Makoszowy, Janek, nastepnie Piłsudkiego i na łosiedle celem papierosa ( jednego z ostatnich w tym roku, bo postanownienie jest zacne - nowy rok: koniec z papierochami:D obu się udało.. ). Potem już spokojnie drogą i trochę chodnikami do domku.

Daleko przed siebie, gdzie mnie droga poniesie:)

Poniedziałek, 27 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Dalej nie doczekałem się tylniej obudowy do telefonu, więc kolejny trip bez zdjęć, a szkoda - bo widoczki fajne były:/
Wyjście z domu przed 6.00 ( obudziłem się wyspany po 5h snu, a to dziwne w moim przypadku:P ). Nie wiedziałem gdzie jechać, więc kierunek na Makoszowy, potem Przyszowice, wjazd na 44kę, i jazda w strone Mikołowa. W Śmiłowicach zjechałem na jakąś boczną dróżkę, i zacząłem się przedzierać przez ośnieżone zadupie:].
Dojechałem po chwili do drogi 927, następnie kawałek przejechałem 81-ką i zjechałem na centrum w Łaziskach Górnych ( z tego co pamietam, tam mieszka poprzednia właścicielka mojego auta ). Chwilka odpoczynku, cigaret pauza, herbatka z termosika i w drogę.
Z Łazisk kolejnymi zadupiami w końcu dojechałem do bardziej "ucywilizowanej" drogi Św. Wawrzyńca, dojazd do ronda i miałem wybór na Gliwicką, albo cisnąć dalej - pocisnąłem dalej, gdyż siły dopisywały:)
Dojazd do ul. Wolności i wbitka na droge 925. Przez miejscowość o nazwie Bełk, dojechałem do Stanowic, gdzie odbiłem na droge nr. 924 i pojechałem w kierunku Czerionki-Leszczyny. Pomimo, że jechałem tą drogą pierwszy raz, to jechałem "na czuja" i jechało mi się bardzo dobrze. Droga prowadziła mnie całkiem ładnie i jakoś specjalnie nie przejmowałem się tym gdzie moge wyjechać:]. Z 924-ki zjechałem na Knurów, a z Knurowa myknąłem moją stałą trasą ( kółeczko Knurowskie ) w strone Gliwic. Przejazd przez centrum i już w strone domku, zaglądając na pobliską haudę, gdyż mnie tam już dawno nie było.
Wszystko pięknie ładnie, oznak zmęczenie praktycznie brak ( jechałem bez śniadania, więc sądziłem, że będę musiał po drodze zakupić jakąś strawę, a tu psikus ). Jechało mi się naprawdę dobrze, pomimo obecności zimy, śniegu, gdzieniegdzie lodu oraz porąbanych kierowców:).
Temperaturka całkiem ok, z wyjątkiem wyjścia z domu, było na termometrze -13 no i troszku ciemno, więc na początku jazda z łoświetleniem. Do tego sprawdzałem nową odzież termoaktywną, którą Pan z białą brodą zostawił mi pod drzewkiem. Spisała się rewelacyjnie - jedyne co mi zmarzo to paliczki u nóżek, ale to już standard i nie ma na to chyba złotego środka:P.

Chyba zaczę jeździć "przed siebie" bez żadnego planu, bo takie tripy jak na razie się sprawdzają:)

Gooood day.

Kółeczko

Środa, 22 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Szosa, 0-35km
Kółeczko na kraka do glajwic i z powrotem. W sumie nic ciekawego - byle tylko pokręcić:)

Centrum.

Poniedziałek, 20 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Szosa, 0-35km
Zamiast z buta to na rowerku na pocztę, do US i bardzo krótko po mieście:P

Śnieżna masakra part 12 - na zajęcia (zaległe)

Niedziela, 19 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-75km, Szosa
Ostatnie wykłady w tym roku, więc zdecydowałem się na rowerek.
Wykłady miałem na 8.00, więc myśl była prosta - wyjazd koło 6.30, żeby się nie spóźnić.
Gówienko z tego wyszło, gdyż zaspałem:], i wyjechałem dopiero o 7.15.
Myślałem, że z rana będzie mroziło, ale okazało się, że było jednak w okolicach temperatury neutralnej, czyli 0st. C.
Szybkie zebranie się ( bez śniadania, bo jakby inaczej:/ ), i bzium standardową trasą w stronę szkoły.
Do Rudy Śl. dojechełem dość szybko, bo drogi były ok.
Przebitka przez Rudę w strone panewnickiego lasu ( pomyślałem sobie, że skoro jest "tak ciepło", to las będzie przejezdny ). I to był błąd. Trzeba było jechać drogami, a nie pchać się w "dzicz":]. W lesie straciłem prawie 20min, może i śniegu nie było jakoś niewiarygodnie dużo, ale wszechobecne dziury i wertepy terenowe spowodowały, że ledwo się kulałem.
Z lasu wyjazd na Stare Panewniki i już śpiesząc się ile wlezie ( na tyle na ile pozwoliły warunki na drogach oczywiście, a były one dobre jak już wspomniałem :) ), pocisnąłem do szkoły.
Szybkie odstawienie rowerka do szatni, a tam kobita: "w zimie na rowerze?" i CYTYJE: "POGIEŁO PANA!?!?" ( kobita miala z 60 wiosen jak nie więcej, więc słownictwo mnie troszke zdziwiło :P )
"A kto to później powyciera jak wszystko skapie?". Odpowiedź była prosta :"JA!":)
I polazłem na te zajęcia, na które wcale już mi się iść nie chciało, spóżniony dobre 25 minut.
Wchodze na wykład, kłaniam się nisko i mówie "przepraszam za spóźnienie, ale zakopałem się w lesie", na to wykładowca: "Autem się Pan zakopał w tym lesie?" ja: "Nie, rowerem" ( z promiennym uśmiechem na twarzy odpowiedziałem :). Wykładowca: "POGIEŁO PANA?! ( no to już wiedziałem, że dzisiejszy dzień będzie ciekawy:D ) ja na to: "TAK! :D" ( w tym momencie wszyscy w brech, wykładowca i ja również:) ). Wykłady sobie minęły, zrobiła się późna godzina i trzeba było wracać do domku.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, pomyślałem co to będzie.
I wsiadłszy na rower, pojechałem w strone domu, w sumie najpierw w stronę Mikołowa 81-ką. Aut sporo, na szczęście pobocze jest większe niż na innych tego typu drogach, więc dało się w miarę spokojnie, dobrym tempem jechać tym bardziej, że spadek terenu mi sprzyjał:).
Dokulałem się do Przyszowic i zjazd na Zabrze. Legnicka, Janek i już domek.
Ciepła herbata w dużym kubku x2, obiad i padłem na ryj:)

Śnieżna masakra part 11 - kółeczko (zaległe)

Czwartek, 16 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 35-50km, Szosa, Teren
Dawno nie jeżdżone kółeczko przez Gliwice i Szałsze, więc był to dobry pomysł wypad w zimowej scenerii:]
Standardową trasą, bez udziwnień.
Cigaretek pod radiostacją, potem już w strone Szałszy niestety 78-ką, a ruch spory. Na szczęście obyło się bez żadnych incydentów drogowych.
Troszku terenu przejechane w okolicach haudy i za Szałszą, generalnie masakra, mokry śnieg lepił się do wszystkiego. Kilka gleb, na szczeście niegroźnych bo w śnieżek:)
Kolce w tylniej oponie zaczynają się powoli zużywać, przez jeżdżenie po asfalcie:P

Śnieżna masakra part 10 - miasto (zaległe)

Poniedziałek, 13 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-35km, Szosa
Wyjście, celem którego było sprawdzenie stanu dróg w mieście.
Najpierw kierunek nowe rondo, potem na 3-go Maja, Monte Casino, Wolności i kierunek Zaborze, i powrót przez Fiołków, Korczoka, Pawliczka, znów Wolności, wjazd na Bytomską i podjazd na Hagera ( w zimie nie należący do przyjemnych:/ ). Następnie Mikulczycka i powrót do domku.
Kilka niebezpiecznych sytuacji na drodze spowodowanych głupotą kierowców, oklepanie jednego tico vel. "żelazka" bo mi kretyn zajechał drogę i ledwo co udało mi się zatrzymać.

Śnieżna masakra part 9 - Pławki (zaległe)

Sobota, 11 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-75km, Szosa
Po ostatnim wypadzie na Dzierżno Duże ( wtedy to miałem jechać w na Pławki, ale się nie udało:P ), stwierdziłem iż Pławki trzeba jeszcze w tym roku odwiedzić.
Sobota powiedzmy że wolna, więc komu w drogę, temu kalosze.
Wyjazd około 7.00 rano ( z tego co pamiętam było ziiimno, ale obyło się bez extremum ), stałą trasą przez Gliwice skierowałem się na Pławniowice. Jechało się dość dobrze, pomimo braku śniadania ( oszczędność czasu:P ) drogi powiedzmy, że przejezdne chodniki również.
Za Gliwicami drogi już w gorszym stanie ( odwilż wtedy była, ale w nocy jednak trochę mroziło, więc ślizgawka ).
Na Pławkach zawitałem dość szybko, cigarecik, herbatka z termoska, looknięcie jak tam pozamarzana woda, dwa rogaliki z czekoladą i trzeba było się zbierać.
Z powrotem już nie chciało mi się jechać, jakaś dziwna niemoc, zapwene z braku konkretnego śniadania:].
Powrót tą samą drogą, bez udziwnień, więc ok:).
Zdjęć brak, bo mie się szkiełko w obudowie telefonu porysowało ( w sumie jedna, konkretna rysa:/ ), a z cyfrą jeździć nie będę, bo było by mi jej szkoda, w razie ewentualnej gleby.

"Śnieżna masakra" part 8 - totalna odwilż

Środa, 8 grudnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 0-35km, Szosa
Odwilży ciąg dalszy. Temperatura podskoczyła co prawda do 3.5 st. C na plusie, ale przez wszechobecną wodę z topnienia śniegów, oraz chlapę na drogach, aż się nie chce wychodzić z domu. Na rower to co innego :D
Ubrany znacznie lżej niż przy -10 st. C, wygramoliłem się z domu z rowerosem ( napędzik wczoraj wypucowałem :) ).
Najpierw musiałem jechać znowu do Rudy Śląskiej zawieźć i odebrać papiery, a potem do Urzędu Skarbowego tyż w Rudo Śluncko:]
Tak więc z Pionierów wyjazd na Kokota i jaha w długa. Dojechałem do 1-go Maja i w dóóóóół, ale bez przesady, bo jednak trochę ślisko ( opony z kolcami odstawiłem, i zawitały bez-kolczaste ).
Szybko do urzędu i powrót do domu przez Korczoka, kawałek Wolności. Pokręciłem chwilę po mieście objeżdżając łosiedle - i tak byłem cały przemoczony, więc co za różnica:] - i kierunek dom.

Śnieżna masakra part 7 - jakby odwilż

Poniedziałek, 6 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-35km, Szosa
Dzisiaj musiałem jechać z papierami do Rudy Śląskiej więc pomimo tego, ze na dworze odwilż, wsiadłem na koło.
Na drogach chlaaaaapa, blee, mokrość, wszędzie mokrość:/
Wracając z Rudy z zamiast jechać do domku zrobiłem jeszcze kółeczko na kraka w Gliwiach i z powrotem. Nie zatrzymywałem się nawet na cigareta, bo gdybym zsiadł na rowerka to pewnie by mnie z zimna wytrzepało nieźle - caaaały mokry:/
Średnia nawet ok, trochę cisnąłem, coby się ogrzać w domku:]