Śnieżna masakra part 12 - na zajęcia (zaległe)

Niedziela, 19 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-75km, Szosa
Ostatnie wykłady w tym roku, więc zdecydowałem się na rowerek.
Wykłady miałem na 8.00, więc myśl była prosta - wyjazd koło 6.30, żeby się nie spóźnić.
Gówienko z tego wyszło, gdyż zaspałem:], i wyjechałem dopiero o 7.15.
Myślałem, że z rana będzie mroziło, ale okazało się, że było jednak w okolicach temperatury neutralnej, czyli 0st. C.
Szybkie zebranie się ( bez śniadania, bo jakby inaczej:/ ), i bzium standardową trasą w stronę szkoły.
Do Rudy Śl. dojechełem dość szybko, bo drogi były ok.
Przebitka przez Rudę w strone panewnickiego lasu ( pomyślałem sobie, że skoro jest "tak ciepło", to las będzie przejezdny ). I to był błąd. Trzeba było jechać drogami, a nie pchać się w "dzicz":]. W lesie straciłem prawie 20min, może i śniegu nie było jakoś niewiarygodnie dużo, ale wszechobecne dziury i wertepy terenowe spowodowały, że ledwo się kulałem.
Z lasu wyjazd na Stare Panewniki i już śpiesząc się ile wlezie ( na tyle na ile pozwoliły warunki na drogach oczywiście, a były one dobre jak już wspomniałem :) ), pocisnąłem do szkoły.
Szybkie odstawienie rowerka do szatni, a tam kobita: "w zimie na rowerze?" i CYTYJE: "POGIEŁO PANA!?!?" ( kobita miala z 60 wiosen jak nie więcej, więc słownictwo mnie troszke zdziwiło :P )
"A kto to później powyciera jak wszystko skapie?". Odpowiedź była prosta :"JA!":)
I polazłem na te zajęcia, na które wcale już mi się iść nie chciało, spóżniony dobre 25 minut.
Wchodze na wykład, kłaniam się nisko i mówie "przepraszam za spóźnienie, ale zakopałem się w lesie", na to wykładowca: "Autem się Pan zakopał w tym lesie?" ja: "Nie, rowerem" ( z promiennym uśmiechem na twarzy odpowiedziałem :). Wykładowca: "POGIEŁO PANA?! ( no to już wiedziałem, że dzisiejszy dzień będzie ciekawy:D ) ja na to: "TAK! :D" ( w tym momencie wszyscy w brech, wykładowca i ja również:) ). Wykłady sobie minęły, zrobiła się późna godzina i trzeba było wracać do domku.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, pomyślałem co to będzie.
I wsiadłszy na rower, pojechałem w strone domu, w sumie najpierw w stronę Mikołowa 81-ką. Aut sporo, na szczęście pobocze jest większe niż na innych tego typu drogach, więc dało się w miarę spokojnie, dobrym tempem jechać tym bardziej, że spadek terenu mi sprzyjał:).
Dokulałem się do Przyszowic i zjazd na Zabrze. Legnicka, Janek i już domek.
Ciepła herbata w dużym kubku x2, obiad i padłem na ryj:)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!